wtorek, 30 marca 2010

Na zawirowania , zawirowania


Mam ostatnio dziwną skłonność do tzw.
" szewskich" poniedziałków. Pomna doświadczeń z poprzednich, trzymam kamyk przy sobie by pomagał zachować spokój. I pomaga :) staram się też poddawać fali zdarzeń , niech się przetoczy przez moje życie wraz ze mną. Byleby się nie utopić w tej kipieli przeróżnych emocji. Myślałam jednak, że ta skłonność tylko mi przynależy, stąd wielkie zdziwienie , gdy wszyscy wokół bombardowali mnie poniedziałkowymi opowieściami. Może to sprawka Urana, który za chwilę jak dla niego, bo pod koniec maja, przenosi się do Barana. Zawsze najmocniejsze są końcówki jakiegoś cyklu lub działania. Uran to znany niebiański wichrzyciel. Nie darmo odkryty dla nowożytnych w czasach odpowiadających jego niespokojnej naturze, w czasie Rewolucji Francuskiej. Teraz szykuje się do przejścia z emocjonalno-mistycznej Ryby do buchająco-brykającego Barana. Niezły tercet, ale czemu poniedziałek ? No i właściwie odpowiedź przyszła zaraz.Poniedziałek związany jest najbardziej z żywiołem wody, którego reprezentantką jest powyższa Ryba, jego patron to Księżyc. Być może ten najbardziej wodny dzień tygodnia jest najbardziej wrażliwy na szykującego się do przeprowadzki z wody do ognia, Urana. A jak ogień to wtorek, któremu patronuje dzielny, lecz porywczy i skłonny do bijatyk wszelkiej maści , Mars. No cóż czyli od czerwca ;) "szewskie" wtorki ? A może "kowalskie", bo z naturą wojowniczego Marsa ten cech mi się bardziej komponuje niż ten nieszczęsny szewc, który ponoć lubi wodę pod różnymi postaciami. Być może, być może, być może...to stwierdzenie też typowe dla Ryb. Ciekawe jednak jak się przejawi natura Urana w ognistym i porywczym Baranie. Będzie tam przecież siedział przez najbliższe siedem lat ! Zobaczymy, życie to ciągłe zmiany, lepiej się zanadto do niczego nie przywiązywać,a już na pewno do położenia w znakach planet. One się wciąż cyklicznie przemieszczają, wpływając pośrednio na nasze życie, a my uczymy się w miarę harmonijnie w tym być. Po wczorajszym poniedziałkowym zawirowaniu wokół mnie zastosowałam antidotum na nie, czyli ciała zawirowanie. Tańczyłam. Ten taniec zdefiniowany jest jako eksperymentalna technika pracy z ciałem czyli Tensegrity intensive. Odkryłam go na stronie Dawida Rzepeckiego i uważam , że jest rewelacyjny. A może rewolucyjny jak ten Uran, który wprowadza tyle zamieszania, ale jakże smutne i nudne byłoby życie bez niego :)). A poza tym bez ruchu nie byłoby życia. Więc niech jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

:)